6 stycznia 2018

"Próba ucieczki"


ROZDZIAŁ 17


Czułam, że coś będzie nie tak, gdy zaczynałam pakować swoje rzeczy. Nie miałam ich dużo, większości posiadanych przeze mnie dóbr już dłużej nie było mi potrzeba. Wystarczyła mała torba, którą zawiązałam bez żadnych problemów.
Był środek nocy. Cały obóz spał, tylko moje serce wciąż biło szybszym niż zwykle rytmem. Stanęłam przed drzwiami pokoju. Musiałam zdecydować, czy mogę powierzyć swoje życie w ręce Iana. Dlaczego miałabym mu zaufać? Przecież był Obrońcą przez całe swoje życie, a jego ojciec był członkiem Rady obozu. Nie pomagała mi też świadomość, że zostawił mnie samą w szpitalu polowym przez tyle dni.
Zacisnęłam mocno zęby i pchnęłam drzwi, pewna siebie zostawiłam kilka miesięcy swojego życia za sobą, w ciasnym, ciemnym pokoju. Gdy wyszłam na zewnątrz otulił mnie chłodny wiatr jesiennej nocy. Spojrzałam w gwiazdy i poczułam się nagle jak dzikie zwierzę. Zupełnie wolna. Bez żadnych zobowiązań. Nie byłam już ani po stronie Itzala ani Itshe. Zaśmiałam się do siebie, bo euforia rozrywała mnie od środka. Wbiegłam w las i zaczęłam iść równym, szybkim krokiem.
Tyle razy upadałam, wpadałam w najgłębsze otchłanie. Traciłam kontrolę, okłamywałam siebie i świat wokół. Uwolniłam w końcu prawdziwą siebie i uciekłam z tego piekła, którym sama byłam dla siebie. Próbowałam udawać grzeczną, tłamsiłam Qeten, nie pozwoliłam jej się w żaden sposób ujawnić. Dlaczego tak robiłam? Ona niezaprzeczalnie stanowiła najciemniejszą część mnie, ale potrzebowałam jej, by oddychać. Moja dusza, niegdyś podzielona na drobne kawałki, teraz znów była scalona. I byłam cholernie szczęśliwa. Nie musiałam już dłużej żyć wspomnieniami, które piekły jak rozgrzany metal skórę. Nie zapomniałam tych, których kochałam, ale zostały mi po nich jedynie te dobre wspomnienia.
Nadszedł czas, by żyć.

Nagle coś skoczyło na mnie od tyłu. Po okrzyku bojowym domyśliłam się, że to jakiś mężczyzna. Jednym ruchem wyciągnęłam nóż spod płaszcza i cięłam na ślepo osobę stojącą za mną. Spróbowałam złapać równowagę, ale było już za późno. Przez uderzenie upadłam na ziemię. Zaklęłam cicho i przetoczyłam się w prawo, aby ominąć czyjeś ręce wyciągnięte po to, by mnie pochwycić. Choć skupiona byłam na walce, to z tyłu głowy wciąż rozważałam to, że jeszcze nie opuściłam terenu obozu i ktoś próbuje mnie zatrzymać. Nie wiedziałam w ręku napastnika żadnej broni, więc najprawdopodobniej nie chciał mnie zabić. Stanęłam na równych nogach i uchyliłam się przed ręką wyciągniętą w stronę mojej twarzy. Nie rozpoznałam mojego przeciwnika, bo jego twarz skryta była w cieniu, ale wystarczył tylko cichy krzyk, który wydał z siebie, gdy drasnęłam jego ramię nożem, od razu rozpoznałam Iana Drowe.
– Kretynie! – krzyknęłam i upuściłam swoją broń na ziemie. Ściągnęłam z głowy kaptur i pociągnęłam za rękaw Obrońcę, aby stanął w świetle księżyca.
– Gdzie ty się wybierasz? – spytał, trzymając się za rękę, z której powoli sączyła się krew.
Zacisnęłam zęby i uniosłam podbródek. Nie miałam żadnej ochoty zdradzać mu swoich planów. Ian uniósł brwi i chwycił materiał mojego płaszcza.
– Ej! Co ty wyprawiasz? – krzyknęłam, gdy zaczął mnie za sobą ciągnąć. Zapierałam się nogami i waliłam we wszystko wokół wściekle pięściami.
– Szlag mnie trafia, gdy nie przestajesz ładować się w niebezpieczeństwo. Po cholerę włazisz w środek nocy do lasu? – Zatrzymał się i odwrócił się w moją stronę, wymownie patrząc na torbę. Potem znów kontynuował marsz. – I w jakim celu bierzesz ze sobą plecak?
– Domyśl się – parsknęłam i w końcu wyszarpałam się. Wygładziłam swoje ubranie i spojrzałam w jego uśmiechniętą twarz. – Co teraz zamierzasz zrobić?
– Jak to co? Zamierzam wpakować cię teraz z powrotem do łóżka, a rano zaprowadzić na zebranie Rady – powiedział swobodnie, zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie łamie mi serce.
– Nie pójdę na zebranie Rady – prychnęłam.
– Nie zachowuj się jak dziecko. Dlaczego miałabyś nie iść? Nie wiesz, że jeśli jutro się nie stawisz, to tego samego dnia mój kark będzie spoczywać na pieńku? – Moje serce zabiło mi gdzieś w okolicach szyi. Nie brałam tego w ogóle pod uwagę. Nie pomyślałam o konsekwencjach nawet przez sekundę. To nie było do mnie podobne, zawsze starałam się wszystko dokładnie zbadać. Odkąd stałam się nad-człowiekiem postępowałam w niezrozumiały sposób. Spięłam się i przypomniałam sobie swój cel. Jakoś to będzie, pomyślałam i postanowiłam dalej ślepo dążyć do swojego upragnionego marzenia o wolności.
– Nie obchodzi mnie to! – skłamałam i uderzyłam Iana w szczękę, aby zdobyć chwilę przewagi. Przyłożyłam mocno palce do zadanej przeze mnie rany i zaczęłam uciekać tak szybko, jak tylko potrafiłam. Od tego wyścigu zależała moja przyszłość i szczęście. Choć bardzo się starałam, to już czułam ciężar kajdan, jakie założyli mi w obozie.
Zimne, jesienne powietrze piekło mnie w gardło i z trudem łapałam oddech, a każdy krok był trudniejszy. Zupełnie straciłam kondycję przez te kilka dni choroby. Nagle naszła mnie genialna myśl. A jeśli moje moce biorą się z dotyku Cienia?
Gdy Ian mnie w końcu dogonił, dotarło do mnie, że nie mogę uciec przed swoim przeznaczeniem. Nie przestawałam jednakże walczyć, gdy założył moje ręce z tyłu, a plecy przygniótł kolanem do ziemi.
– Przestań się wiercić, nie chcę zrobić ci krzywdy – syknął, gdy szarpnął mnie, abym uklękła. Kiedy to powiedział, opuściły mnie wszystkie siły i chęci. Wiedziałam, że przegrałam. Zaczęłam wyć, jakby ktoś właśnie odciął mi kończynę. – Nie wrzeszcz tak, bo ludzie się zbiegną!
– Nie chcesz zrobić mi krzywdy! – powtórzyłam po nim głosem wypełnionym ironią. Splunęłam na ziemię i spojrzałam przed siebie z zawodem. Chciałam popatrzeć w jego oczy, przekazać mu to, że tak bardzo go w tamtym momencie nienawidziłam. – Czy ty wiesz, co robisz?
– Ratuję nam życie? – spytał i zmusił mnie do stania na wyprostowanych nogach. – Nie wiem, co wydarzyło się dziś wieczorem w namiocie ani dlaczego rozmowa z Itshe skłoniła cię do ucieczki. Wiem za to, że jeśli uciekniesz, to Obrońcy cię znajdą, choćbyś schowała się w najgłębszej dziurze, a mnie skrócą o głowę, o ile Itshe będzie miał odrobinę łaski. Nie przekonałaś się jeszcze, że nasz przywódca jest człowiekiem ambitnym, który zrobi wszystko, by wygrać tę wojnę? A ty najwyraźniej jesteś mu potrzebna. Musisz stawić się jutro na zebraniu Rady i grzecznie odpowiedzieć na wszystkie pytania. Nie chcę cię krzywdzić, jesteś dla mnie bardzo ważna. Pójdziesz zatem dobrowolnie do domu i będziesz spać spokojnie w swoim pokoju, czy mam cię zaprowadzić do aresztu?
Wszystko to mówił, stojąc pochylony nad moimi plecami. Mówił bardzo szybko, a jego głos był pełen pewności. Moje nadgarstki mocno trzymał w swoim uścisku. Wyprostowałam się i uniosłam głowę wysoko do góry.
– Ty naprawdę myślisz, że życie w obozie ma dla mnie jakąkolwiek wartość? – prychnęłam. Byłam kapłanem swojego własnego kościoła. Nie mogłam zdradzić swojej natury, która obudziła się kilka minut temu. – Wolę umrzeć, niż z własnej woli zostać w tym piekle choćby sekundę dłużej!
Ian lekko odsunął się do tyłu. Bez słowa odwrócił mnie do siebie przodem, teraz miałam swoje ręce przed sobą. Mogłam zobaczyć jego twarz, na której było wymalowane niedowierzanie.
– Kala, co się dzieje? Nigdy do tej pory… To przez Avę? Tak mi przykro – mówił, ale coś go onieśmielało. Może to moje spojrzenie, które wypełnione było po brzegi odrazą?
– Nie mieszaj w to Avy, ona należy już do przeszłości. Ja zaczęłam myśleć o przyszłości, a nie widzę w niej ani Obrońców, ani ciebie, Ianie. – Posłał mi kolejne, zaskoczone spojrzenie. – A teraz zaprowadź mnie do aresztu i zostaw mnie już w spokoju.
Pochyliłam nisko głowę. Odniosłam porażkę i gotowa byłam umrzeć. Już teraz postanowiłam sobie, że nic nie powiem Radzie. Nawet jeśli mnie oślepią i pozbawią języka, nie pomogę im w niczym. Nie chciałam świata, którym rządziłby Itshe. Wolałabym już Cienie i koniec istnienia rasy ludzkiej, tak wielka była moja nienawiść do przywódcy Obrońców.
Ian lekko rozluźnił uścisk na moich nadgarstkach i przez kilka sekund poczułam nadzieję, że jednak pozwoli mi odejść, niezależnie od tego, co przynieść ma jutro. Zadarłam wzrok do góry i przyjrzałam mu się zza zasłony włosów, które opadły mi na twarz. Napiął mocno mięśnie twarzy i zamknął oczy. Po krótkiej chwili przełknął ślinę i znów odwrócił mnie tyłem do siebie. Zaczął mnie prowadzić do centrum obozu, aby całkowicie pozbawić mnie jakiejkolwiek wolności.
Nie byłam pewna głównej przyczyny pojawienia się moich łez. Nie powiodła się moja ucieczka, los był przeciwko mnie, a jedyna ważna osoba w moim życiu, właśnie postanowiła się ode mnie odwrócić.
Wiele razy zdarzało mi się iść w nocy przez obóz. Tym razem miasto wydało mi się być jakieś inne. Prymitywne chatki i namioty wzbudzały we mnie politowanie. Ci ludzie nie wiedzieli, że dowodzi nimi diabeł, czyste zło. Myśleli, że wywalczą sobie wolność, a on podaruje im następną niewolę. Nieświadomie walczyli złem przeciw złu. Potrzebowali mnie, abym spaliła wszystkie Cienie magią, której nie potrafiłam używać. Ależ byli zdesperowani! Zaśmiałam się cicho sama do siebie.
– Co cię tak rozbawiło? – spytał Ian, choć doskonale wiedział, że moje myśli to już w żadnym stopniu nie jest jego sprawa.
– Ludzie służący Itzalowi są wolni i szczęśliwsi, niż Obrońcy. O co walczycie? Uważacie Itshe za dobrego przywódcę?
– Chyba tylko głupcy tak sądzą, a Itshe, choć nie jest krystalicznie dobry, chce wywalczyć nam nowy dom.
Nie odpowiedziałam mu, nie widziałam w tym sensu. Już było za późno, aby uratować jego zatruty rozum. Nie mogłam się dziwić, w końcu od dziecka karmiono go obietnicą szczęśliwego życia. I ja sama przez jakiś czas wierzyłam, że kiedyś będzie dobrze. Nie będzie. Jakież to się stało oczywiste!

***

Moim więzieniem stała się niewielka dziura wykopana w ziemi, zasłonięta drewnianymi kratami. Ian przeszukał mnie dokładnie, aby pozbawić mnie broni. Oczywiście, znalazł nawet najmniejszy nożyk, a gdy odmówiłam dobrowolnego wejścia w śmierdzącą jamę, brutalnie mnie tam wepchał. Zamknął kraty i uklęknął przed nimi. Widziałam w jego oczach poczucie winy i ból, jaki sprawiło mu takie traktowanie mnie, ale wcale nie zmieniało to jego czynów.
– Przepraszam. Ja tylko chcę uratować ci życie – szepnął, obejmując drewnianą deskę.
Nic nie odpowiedziałam, tylko odwróciłam się tyłem do niego. Oparłam się o lepką ścianę i słuchałam jego kroków, gdy odchodził, by donieść o wszystkim Itshe. Zaśmiałam się przez łzy. Chciałam mu zaufać. Naprawdę poważnie myślałam o tym, by powierzyć mu najgłębsze sekrety swojego serca, poprosić go o pomoc w ucieczce. A on mnie zdradził. Nie wiedział, co jest dla mnie ważne. Myślał, że moje życie cokolwiek dla mnie jeszcze znaczy w takiej formie. Liczyła się tylko zemsta, a cały świat mógł iść się pieprzyć. Co mi było z Obrońców? Dali mi tylko chwilową ulgę, a teraz bolało jeszcze bardziej. Ciągle zasłaniał się tym, że chce uratować mi życie, a dla mnie on wciąż pozostał tylko egoistą. Czyż nie mówił o swojej przyszłej egzekucji? Wymagałam od niego tylko tyle – poświęcenia, a on tego zupełnie nie potrafił zrozumieć.
Schowałam twarz w dłoniach. Byłam tak blisko. Co przywiodło go do lasu? Czyżbym zbudziła go zbyt głośnym krokiem? Tak niewiele brakowało, abym wreszcie uwolniła się od Itshe. Mógł mi zrobić wszystko, ale nigdy nie będę mu służyć.

***

IAN
– Przepraszam, że przychodzę o tak później porze, ale to ważne – powiedziałem, gdy głowa Itshe wyłoniła się zza drzwi. Pocięty przez paznokcie Kali policzek wyglądał paskudnie.
– Mów – rzekł ospale.
– Kala chciała uciec. Zamknąłem ją w areszcie, bo nie widziałem potrzeby jej tutaj ze sobą przyprowadzać.
Nagle jego wzrok się ożywił i szerzej otworzył drzwi. Kącik jego ust lekko drgnął. Nie wiedziałem, co mówi jego twarz. Był wściekły, zawiedziony, czy raczej zaciekawiony?
– Ianie, musisz coś dla mnie zrobić. Twój ojciec i Breghar czuwają, jak zwykle, w namiocie Rady. Idź po Kalę i zaprowadź ją do nich, a ja zjawię się tam za chwilę.
Kiwnąłem głową i ruszyłem w drogę.

Serce rozrywało mi się na milion kawałków, gdy musiałem wtrącić Kalę do tej przeklętej dziury. Co ona wyprawiała? Byłem przekonany, że wszystko już będzie w porządku. Zaczynała sobie radzić ze stratą siostry. Nie oczekiwałem, że wszystko będzie jak dawniej. Wiedziałem, że już nigdy Kala nie będzie tą samą osobą, ale do jasnej cholery! Dlaczego ona chciała popełnić samobójstwo? Jaki był jej cel w ucieczce? Nic jej nie groziło w obozie, Itshe postanowił objąć ją swoją opieką.
Przeczuwałem, że wszystko rozegrało się w namiocie, gdy mnie przy niej nie było. Na chwilę taką zostawić i już wszystko musi popsuć! Nie wiedziałem, co mogłoby ją tak rozzłościć, że gołymi rękami chciała zamordować przywódcę Obrońców. Może byłem głupi, a może całe to zdarzenie było niebywale absurdalne.
Przeklinałem siebie i swoje pochopne postępowanie. Nie powinienem był na nią donosić. Trzeba było ją przywiązać do łóżka i strzec całą noc. Co ja najlepszego narobiłem? Jaką karę przyszykuje dla niej Itshe? W końcu oficjalnie stała się dezerterem. Uciekła, a ja ją złapałem.
Zasłoniłem usta dłonią. Jeśli będą chcieli zrobić jej coś złego, to ją obronię. To moja wina, że nie odwiodłem jej od tego durnego pomysłu tak, jak należy. Spieprzyłem wszystko, bo ona już nigdy mi nie zaufa. Nie rozumiałem już swoich decyzji, ale nie miałem pojęcia, jak naprawić tę sytuację. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to nie będę się wahał i zasłonię ją własnym ciałem.

Gdy dotarłem do drewnianych krat wystających nad ziemię, zatrzymałem się na chwilę. Musiałem znów zacząć grać swoją rolę, udawać, że nic mnie nie obchodzi. Wyprostowałem plecy i spuściłem ręce wzdłuż ciała. Otworzyłem więzienie i najdelikatniej jak potrafiłem, wyciągnąłem Kalę z cuchnącego dołu.
Jakże ja siebie w tamtym momencie nienawidziłem!
– Gdzie mnie prowadzisz? – spytała zachrypniętym od płaczu głosem.
– Rada postanowiła już teraz zebrać się w twojej sprawie – odpowiedziałem, próbując opanować drżenie moich rąk.

Teraz wszystko zależało od mojego ojca. Wiedziałem, że stanie po mojej stronie. Będę bronił Kali, bo to przeze mnie będą ją teraz sądzić. Przynajmniej udało mi się ją obronić przed niebezpieczeństwem wyprawy. Musiałem jakoś przekonać wszystkich, że to już więcej się nie powtórzy, choć sam byłem pewien, że to nie koniec problemów. Coś w Kali się zmieniło i nie chciałem się nawet zastanawiać nad tym, co mogło się do tego przyczynić. 

***

Nie mówię, że powracam na stałe. W to raczej wątpię. Ale w czasie przerwy świątecznej napisałam rozdział i do dziś wahałam się, czy go opublikować. Oto i on. Nie zabieram się, póki co, do pisania następnego, bo zwyczajnie jestem młodym, zajętym człowiekiem, którego przerastają obowiązki. Od czasu zawieszenia bloga sytuacja raczej się pogorszyła, niż poprawiła, ale nie potrafię przestać rozmyślać o nowych wątkach i zawsze gdy patrzę w ogień, myślę o Kali.
Rozdział siedemnasty nie jest najlepszy, właściwie mi się nie podoba. Przyznam się, że trochę zapomniałam, jak się powinno pisać. Chciałabym obiecać, że będzie lepiej, ale nie mogę tego zrobić. Zapowiada się, że to właśnie styczeń będzie najgorszym miesiącem od bardzo dawna. 
Ta część historii nie była przeze mnie planowana. Nie chciałam robić nic z tego, co zrobiłam. Dążę mimowolnie do momentu, gdy wszyscy znienawidzimy Iana, a ja tego nie chcę i bardzo będzie mi to przeszkadzać. Dlatego będę potrzebować więcej rozdziałów, aby naprawić to, co narobiłam.
Chciałabym jeszcze wiele powiedzieć, ale nie będę już smęcić. Nie wiem, kiedy i czy pojawi się następny rozdział. Czas pokaże.

Pozdrawiam, 
Morderca.

10 komentarzy:

  1. Serce mi krwawi czytając notk pod twoimi ostatnimi rozdziałami, ale też rozumiem. Chociażby ten blog zakończył się po kilku latach... To i tak go dokończ, bo muszę wiedzieć jak to będzie! Muszę znać całą prawdę! Muszę... A wiesz, że jak muszę... To muszę!

    Powracając do rozdziału - dlaczego on był taki krótki? Kiedy czytałam ostatnie linijki, tak sobie myślę: Kuźwa! A może stanie się tak, jak ja lubię! Będą się kłócić, a on nagle ją złapie i na siłę pocałuje... Albo: Teraz się zacznie. Będzie sądzona! Może faktycznie któremuś z nich się coś stanie? Ale nie! Skończyłaś rozdział. To jest twój zły uczynek dnia, ale spokojnie, bo głębszych rozważaniach wybczam ci to, bo mam malowanego mustanga <3 (XD)

    Ten gif jest boski! Zakochałam się w nim i chce tak widzieć Kalę! Ahoj!

    Co do Iana, to... Co to kurna miało być? Dupek zamiast uciec z nią i założyć rodzinę, zamyka ją w dziurze jak Thomasa (Dylanik <3)! Hamstwo i spostoszenie! Jeszcze sprzedawca poszedł do Itshe! Jej najwększego wroga (chciałam napisać bloga xd) Mimo tego, co uczynił, to czytając jego wypowiedź, poczułam pewną sympatię do niego. Nie wiem jak to opisać. A co z... Jak jej było? Siostrą Iana? Em.. O kurdę xd Nie pamiętam, no ale wiesz o kogo chodzi. I co z Willem? Co stanie się z Kalą? I czy Ian (nie)prawiczek ją w końcu pocałuje, bo to już męczące patrzeć jak on się wacha? Och... Rozdział krutki i komentarz (jak zawsze) krótki xd.

    A więc, Gabisiu. Z niecierpliwością czekam na następny dziki wpis. Lepsze pisanie nieregularnie bloga, niż powiedzieć wiersz do połowy i pomylić się dwa razy przy jurorach xd

    Lofff, czwartostyczniowajubilatka (mysz)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział krótki, bo tyle miałam czasu... Meh, potrzebuję już wolnego. Jednego, spokojnego dnia, długiej sesji z Kalą, Itzalem i Ianem i dobrej, miętowej herbaty...
      Oh tak! Dół śmierci zdecydowanie zaczerpnięty z Więźnia Labiryntu. Ogólnie całą osadę Obrońców podobnie sobie wyobrażam, choć ogólnie wyżej wymieniona pozycja dupy nie urywa, to ich styl życia jakoś do mnie przemawia. :P
      Ja ci przypomnę, drogie dziecko (xd). Siostra Iana spierdzieliła, bo zaczęła coś majstrować z wodą i chciała odnaleźć Willa. Pamiętaj o niej, bo do niej wrócę. Ja też się waham, jak on! Ale kiedyś zaspokoję twoje potrzeby, chociaż nie zapominaj, że nie będzie happyendu. :P

      Usuń
    2. Spróbuj nie zrobić happyendu to pożałujesz! Wiesz, chyba założę zeszyt z propozycjami śmierci i każda moja ofiara będzie mgła wybrać sobie sposób w jaki zginie. Idziesz na to? Mam już kilka gotowych propozycji: wrzucę cię do wisły (zaczerpnięte ze słownika mamy, mówi to do każdego, bezwzględu na sytuację xd), uwiązanie przy moim płocie i udawanie puszka kanadyjskiego, spalenie na stosie, uwędzenie, poćwiartkowanie, napchanie pizzą i czekoladą na raz = obiad z moimi rodzicami... długo by to wymieniać, ale nie zapominaj, że możesz siekać zębami moją trawę, nie chce mi się jej kosić, a lato tuż tuż xd

      Usuń
  2. Zanim o rozdziale... pani z gifa mi się podoba. Kto to? Co to?

    Marudzisz, jak zwykle. Mam ochotę coś Ci zrobić, wiesz? Rozdział może nie był zajekurwabisty i takie tam, ale był dobry. Takich rozdziałów również potrzebują opowiadania. A już szczególnie takie jak Twoje, w którym gdzie się nie obejrzysz, jest jakaś rozpierducha, wskutek której ktoś umiera. Także jak dla mnie dobrze, że tym razem nie popłynęłaś, bo chyba bym umarła w oczekiwaniu na siedemnastkę.

    Kala jest... Cóż, nie wiem jak to powiedzieć, ale z każdym kolejnym rozdziałem lubię ją coraz bardziej. Ostatnio była taką troszkę miągwą, ale, dzięki Ci Boże, wyszła z tej fazy i zaczyna działać. Szkoda tylko że Iaś wszędzie musi się przypieprzyć. Gdyby się jeszcze pocałowali czy co, to mogłabym mu wybaczyć. No ale tak? A pódziesz pan, z taką robotą.

    Nie wiem, o o tej Isi chodzi... Niby chce ją uratować, co okay, jest słodkie, ale z drugiej strony w ogóle nie słucha tego, co ona ma mu do powiedzenia. Nie dba o to, co da niej dobre, a co byłoby dobre dla Obrońców. Nie widzi, jak złym i obłudnym człowiekiem jest Itshe, co może skończyć się nieciekawie...

    "– Ludzie służący Itzalowi są wolni i szczęśliwsi, niż Obrońcy. O co walczycie? Uważacie Itshe za dobrego przywódcę?"

    No właśnie, Isia. No właśnie...

    Tak w ogóle siedemnaście rozdziałów... Jezusku brodaty, to chyba Twój rekord! ;p Mam nadzieję, że tym razem się tak łatwo nie poddasz (a sądząc po rozmowach na temat Zabójców, które przeprowadzamy, nie nadejdzie to prędko) i doprowadzisz tę historię do końca. Tym bardziej, że Itzal ma się wkrótce pojawić...

    (Wcale nie załącza mi się fangirl. Wcale.)


    Weny, hobbicie. I trochę odpoczynku, bo mi się kompletnie zaharujesz. Ja mam maturę za niewiele ponad sto dni, a nie zrobiłam w tym kierunku zupełnie nic, podczas gdy ty po nocach prawdopodobnie odpieprzasz już magisterkę... Wyluzuj. Dobrze Ci to zrobi :*

    Lofki, kisski, forewerki!
    Klaudia


    A. Will idzie dziś na noc do mnie, jasne? Potrzebuję go podczas pisania trzynastki. Low ju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia co to za pani. Ja i moje długie godziny na pintereście = dużo gifow niewiadomego pochodzenia xD
      Ale ja chciałam, żeby był zajekurwabisty! Tak dawno nie było dobrego rozdziału, meh. Muszę się napić jakiejś herbaty z prądem na poprawę humoru.
      Ta... Ian mnie wkurwia. Mówiłam. Ale ja go jeszcze naprawie! Sprowadze go na dobrą stronę, przysięgam!
      Stara, luzuje jak mogę. Czy ty wiesz, co ja dzisiaj czułam, gdy wpakowano we mnie dwa dwudaniowe obiady, pizze, czekoladę i na dokładkę rafaello? Już nigdy więcej nie spojrzę tak samo na jedzenie... Ale jutro już wkuwam. Cholerny niemiecki. Co za debil to wymyślił? Xd

      Dobra, jeśli piszesz trzynastke, to Will ci się należy. Tylko pamiętaj! Ma wrócić do mnie nienaruszony!

      Usuń
    2. Przeprowadziłam małe dochodzenie i już wiem, co to za pani z gifa. Nazywa się India Eisley i, niech mnie cholera, ma już dwadzieścia cztery lata, choć ja bym z trudem dała jej osiemnaście. Nie wiem konkretnie, z którego filmu gif, ale dobre chociaż tyle xd

      Dziena za Willa, ziom! xo

      Usuń
  3. Gdzieś z tyłu głowy kołatała mi myśl, że wstawiłaś rozdział. Dopiero dziś postanowiłam to sprawdzić i faktycznie! Rozdział jest, a na dodatek go nie przeczytałam.
    Z góry przepraszam za błędy, bo komentuję na telefonie, a tu zawsze narobię ich od groma - mam nadzieję, że mi je wybaczysz. ;)
    Mam takie pytanko odnośnie samego lasu - tam są jakieś zwierzęta? Same drzewa czy i krzaki znajdę? Chodzi mi o to, że nie ma o tym ani słowa - chyba że przegapiłam, co bardzo możliwe. W sumie głównym opisem ucieczki Kali była ciemna noc i chłodny jesienny wiatr. Trochę mało :/ ale za to scena gdzie Kala próbuje zaszlachtować Iana na plusik. No dobra, może trochę przesadziłam, bo zaledwie go drasnęła, no ale nadzieję można mieć. xD
    Część z perspektywy Iana jednak bardziej przypadła mi do gustu - facet się mota. Sam nie wie co powinien zrobić, co jest zrozumiałe, bo z jednej strony Kala, do której coś czuje, ale z drugiej lojalność względem wszystkich Obrońców. Szkoda tylko, że nie zna prawdziwego oblicza Itshe, a przede wszystkim jego zamiarów, bo Obrońcy to tylko marionetki w jego rękach (czy jednak przegięłam z tym określeniem?).
    I ja tu Iana nie widzę jako kogoś złego, on po prostu widzi to, co Itshe pozwala widzieć - jemu i wszystkim Obrońcom.

    Jakby co, to wiesz - ja nadal jestem i czekam. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo! Zupełnie zapomniałam, że w lasach mogą być zwierzęta! No tak, to przecież ja... XDD Serio, muszę coś dorzucić do moich opisów, bo w mojej głowie to tylko krótkie chwile, jakieś zarysy, które próbuje na siłę opisać. Przy poprawianiu rozdziałów zadbam o jakieś mięso, obiecuje.
      Jestem pod wrazeniem, że ciągle niezdecydowany Ian Ci się nie znudzil i że wciąż jesteś w stanie przełknąć jego perspektywę. Lubię tę postać, ale tak jak wspomnialam, większość rzeczy w mojej głowie wygląda zupełnie inaczej, gubię się w swoich myslach. Nawet gdy wszystko jest uporządkowane jest na papierkach. Zastanawiam się teraz, jak bardzo z jego postacią odbieglam od swoich wyobrażeń.
      Dziękuję za twoja obecność, wiele dla mnie znaczy to, ze pomagasz mi dostrzec błędy. Nie krepuj się, wal jak leci. To bardzo pomaga. Wiem, że historia jest banalna, że czasami trudno przebrnąć przez moje nastolatkowe pierdolamento. Naprawdę, doceniam ❤
      I nie przejmuj się błędami, ja też piszę na telefonie, a moja klawiatura odpierdziela jakieś dziwne rzeczy...

      Usuń
    2. Jakaś sówka, wilczek albo zajec by się przydał, nie mówię że nie.;)
      Taki niezdecydowany Ian wydaje mi się naturalny, bo jakby wszystko rzucił i leciał za Kalą, to zrobiłabym pffff... a gdzie lojalność względem ojca?! Gdzie jego wartości i zasady?!
      A znowu gdyby miał Kalę zupełnie w dupie, to też zrobiłabym pfff... a niby coś do niej czuł, niby mu zależało, ehe... xD
      A w ogóle co ojciec Iana i Pheobe (nie mam pojęcia czy źle nie napisałam imienia :/) na zniknięcie córki?
      Chyba każdy się czasami gubi, a w tym przypadku wychodzi Ci to na dobre, bo koleś nie jest cukierkowy i sztuczny. Mi tam taki pasuje. ^^

      Usuń
    3. Z jednej strony tak, z drugiej nie chcę przegiąć. Bo potem kilka rzeczy może wyjść nienaturalnie. Także wciąż będę starała się trochę zawrócić Iasia.
      Właśnie! Cieszę się, że pytasz. Będą perspektywy różnych bohaterów na koniec rozdziału, chciałabym do nich na chwilę zaglądnąć. Robert też się pojawi. ;)

      Usuń

Nomida zaczarowane-szablony